czyli jak pan Prezes zdemaskował wewnętrzną ohydę Donalda Tuska i odkrył kalkulator.
– Nawet nie wiedziałem, że są takie urządzenia, które pokazują, co człowiek ma w środku – powiedział pan Prezes, z wysokości drabinki omiatając wzrokiem partyjnych towarzyszy zgromadzonych w jego gabinecie.
Świdrujące spojrzenie jego mądrych oczu przeszyło ich na wylot. Nieomal fizycznie czuli wewnętrzne mrowienie, gdy jego źrenice kierowały się w ich stronę. Wiedzieli, że nic się przed nim nie ukryje. Pan Prezes docierał do najgłębszych zakamarków ich wnętrza, znał ich najtajniejsze myśli, egzystencjalne rozterki, a nawet sercowe sekrety.
Marek Suski wypiął pierś i wysunął się do przodu. Od stóp do głów wypełniała go bezgraniczna miłość do pana Prezesa i bardzo chciał, by ukochany przywódca to zauważył.
– Proszę się nie rozpychać – powiedział zirytowany Marek Kuchciński. On też był przepełniony podobnymi uczuciami i nie lubił, gdy inni go zasłaniali.
Jedynie Zbigniew Ziobro starał się trzymać z tyłu i jeszcze zasłaniał się teczką. Zawsze tak robił i to było źródłem licznych komentarzy i plotek w partyjnych szeregach. „Co się pan tak kryje i zasłania? – pytali go koledzy. – Chce pan coś ukryć przez panem Prezesem?”.
– Ależ skąd! – odpowiadał Ziobro ze śmiechem, lekceważąco machając ręką. – Po prostu wrodzona skromność nie pozwala mi afiszować się miłością do pana Prezesa. Szczere uczucie nie potrzebuje rozgłosu.
Tymczasem świdrujące spojrzenie pana Prezesa zatrzymało się na Mateuszu Morawieckim, który od czasu wyprodukowania miliona elektrycznych samochodów cieszył się w partii opinią eksperta od nowoczesnych technologii. Koledzy często przychodzili do niego, by zasięgnąć rady w kwestiach technicznych. Prosili go o pomoc w różnych trudnych kwestiach: jak użyć maszynki do mięsa, jak ściągnąć z internetu przebój Zenona Martyniuka, czym skleić kadłub lodołamacza itp.
– Czy takie urządzenia, które pokazują, co człowiek ma w środku, są duże? – zapytał pan Prezes.
– Różnie – odparł Morawiecki. – Niektóre całkiem spore, a inne mniejsze.
– A czy jakaś fabryka mogłaby zrobić takie całkiem małe, które można by nosić schowane w kieszeni jak dyktafon? – dopytywał pan Prezes.
– No nie wiem… – zawahał się Morawiecki. – Nie zastanawiałem się nad tym. Pewnie by się dało.
– Wspaniale! – wyraźnie ucieszył się pan Prezes. – I można by np. nagrać i pokazać narodowi wnętrze Tuska?
Zgromadzeni wyraźnie się ożywili. Teraz do nich dotarło, do czego zmierza pan Prezes. Oczyma wyobraźni ujrzeli Polskę oklejoną od morza do Tatr plakatami ukazującymi wewnętrzną ohydę Donalda Tuska.
– Tylko tu mógłby być problem z RODO – powiedział Jarosław Gowin, który jak na inteligenta przystało, zawsze dzielił włos na czworo i miał pełno obiekcji. – Chyba nie wolno pokazywać, co człowiek ma w środku, bez zgody samego zainteresowanego.
– Ale wcale nie musimy tego pokazywać oficjalnie – powiedział Ziobro. – Mała Emi wrzuci to na Instagrama i Twittera.
– Hurra! Wspaniale! – zgromadzeni zaczęli wiwatować. W uniesieniu chwycili się za ręce, utworzyli koło i odtańczyli taniec zwycięstwa. To już jest ostateczny koniec Platformy! Pokażemy narodowi jej wewnętrzną obrzydliwość, całą tę zgniliznę, moralną gangrenę toczącą jej przywódców.
– A ile będzie kosztować taka kampania? – zapytał minister finansów i wyjął kalkulator.
– Niedrogo – uspokoił go Ziobro. – Parę honorariów autorskich, trochę premii kwartalnych, plus oczywiście koszt wyprodukowania urządzeń. Ale na pewno zmieści się pan w budżecie.
Minister zaczął stukać w klawisze.
– A co to takiego? – zainteresował się pan Prezes. Jego chłonny umysł zawsze był spragniony nowinek.
– To? Kalkulator do liczenia – odparł minister finansów.
– Coś takiego! – zdumiał się pan Prezes. – Nawet nie wiedziałem, że są takie urządzenia, które same liczą.
Fajnie się to czyta. Niby political fiction ale mocno prawdopodobny. Lepszy od Ucha Prezesa.
To jest chyba niezamierzone ocieplanie wizerunku. On jest głupi, to prawda, pod wieloma względami nie wypełzł jeszcze z XIX wieku, nie ma pojęcia o rzeczach, które wie przeciętny uczeń podstawówki. Ale jednocześnie jest to głupota pełna zła, którego czynienie nie sprawia mu żadnych problemów. Prezes to nie jest Ferdek Kiepski.
Prezes to groźne indywiduum, które chce mieć w Polsce władzę absolutną.
Gorzka prawda …az wstyd , ze glaby rzadza….bez urazy dla glaba oczywiscie !!!
Ubaw po pachy. Tak się uśmiałem jak nigdy…
tu nie ma nic do śmiechu – ten maluczki rządzi Polską!!!!!!!!!!!!!!!!!!
malutki wzrostem ?sprawdź\ile ma Wałęsa/a ty malutki rozumem.