Prezes państwowego PKO BP Zbigniew Jagiełło żąda usunięcia z książki „Delfin” o karierze Mateusza Morawieckiego fragmentu, w którym o nim wspomniano. Według autorów książki, Jagiełło uczestniczył w nieformalnych spotkaniach Morawieckiego z członkami rady gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku. Prezes PKO BP temu zaprzecza i straszy autorów sądem.
„Delfina” napisali Piotr i Jakub Gajdzińscy. Książka opisuje kulisy kariery Mateusza Morawieckiego w sektorze bankowym i jego polityczne działania. Piotr Gajdziński przez 11 lat pracował w Banku Zachodnim, a potem w BZ WBK. W latach 2007-2011 był rzecznikiem banku i współpracownikiem Morawieckiego, który był prezesem.
Zbigniew Jagiełło chce usunięcia fragmentów o nim z książki o Mateuszu Morawieckim https://t.co/gitXEZkcj0 przez @OnetWiadomosci
— SuperPR (@wawaMagic) July 15, 2019
Jagiełło domaga się opublikowania przez autorów przeprosin oraz usunięcia fragmentów książki z e-booka oraz z kolejnych wydań drukowanych. Do książek wciąż znajdujących się w sprzedaży miałaby zaś zostać dołączona errata. Żąda też wpłaty 50 tys. zł na Centrum Zdrowia Dziecka.
Autorzy książki odpowiadają, że nie zamierzają ulegać żądaniom Jagiełły. – „W naszej książce nie twierdzimy, że Zbigniew Jagiełło był członkiem Rady Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku. Oczywiście rozumiemy, że w obecnej sytuacji prezes Jagiełło, który kieruje bankiem od października 2009 roku, chce jeszcze raz podkreślić, że nie miał żadnych związków z ekipą Donalda Tuska, ale proponujemy, aby ogłosił to w mediach na własny koszt lub wydał na ten temat książkę.
Prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło chce cenzurować książkę o Mateuszu Morawieckim. Straszy sądem jej autorów https://t.co/EbtP0rU7Sh
— Wyborcza.pl Poznań (@poznan_wyborcza) July 15, 2019
A nieformalne lunche? Cóż, słynna „taśma Morawieckiego«, nagrana przez ludzi Marka Falenty, na której premier Mateusz Morawiecki mówił o „zap*** za miskę ryżu” jest powszechnie znana. Dotychczas Zbigniew Jagiełło nie kwestionował, że był uczestnikiem tego lunchu. Upieramy się, że lunch miał charakter nieformalny” – napisali Piotr i Jakub Gajdzińscy w oświadczeniu przesłanym „Gazecie Wyborczej”.
bt
Źródło: wyborcza.pl
Takie właśnie są „uroki” życia w dyktaturze. Na każdym kroku trzeba udowadniać nie swoje kompetencje zawodowe, tylko wierność linii partii i przywiązanie do wodza oraz nienawiść do jego wrogów. Bo gdyby nie daj Bóg prezes powziął jakieś podejrzenia co do lojalności wiernego sługusa, wówczas żegnaj ciepła posadko. I gdzie wtedy będzie można znaleźć tak wielkie pieniądze za cenę jedynie wiadra wazeliny miesięcznie?